Niezwykły występ zanotowali reprezentanci Polski podczas parastrzeleckich mistrzostw świata w Limie. Każdy z naszych zawodników przywiózł ze stolicy Peru medal! Aż dwa razy na podium zameldowała się Emilia Babska.
Do finału konkurencji R8 karabin dowolny 3×40 strzałów, trzy postawy, na dystansie 50 m Emilia Babska weszła z ósmego miejsca, ostatniego, który dawał awans.
– Kwalifikacje „strzeliłam” na dobrym poziomie, ale nie najwyższym – przyznaje zawodniczka. – Z finałem było mi troszeczkę łatwiej. Dużą rolę odgrywają w nim tzw. umiejętności miękkie, bardziej predyspozycje psychiczne niż fizyczne. Jakiś czas temu zauważyłam, że to właśnie podczas finału jestem w stanie bardziej się skupić i odłączyć od tego, co się dzieje wokół, co pozwala mi w trakcie finałów osiągać wyższe wyniki, podczas gdy duża część zawodników bardzo przeżywa, bo finał to są ogromne emocje, szczególnie podczas mistrzostw świata. Tak naprawdę finał wygrywają ci, którzy są w stanie się od tych emocji odciąć.
Nerwy na wodzy najlepiej utrzymała Szwedka Anna Benson, jednak Polce wiele do złotego medalu nie zabrakło.
– Było naprawdę dobrze, przez cały finał byłam bardzo zadowolona ze swojej pracy, bo dla mnie dużo bardziej, niż osiągnięty wynik, liczy się sposób, w jaki pracuję na stanowisku i się zachowuję – mówi Emilia Babska. – Wiadomo, wynik też jest ważny, bo fajnie jest zdobyć medal, ale ta praca jest ważniejsza, bo ona może zadecydować o wynikach w przyszłości. Wiem z relacji trenera, że przez dużą część finału prowadziłam i miałam przewagę, później niestety, w ostatniej części, w postawie stojącej, Szwedka mnie pokonała, ale należało jej się to, bo strzelała bardzo dobrze. Tego dnia była nie do pobicia, strzelała praktycznie same wewnętrzne dziesiątki, na bardzo wysokim poziomie.
R8 to obecnie ulubiona konkurencja 23-letniej Emilii, która wyczynowo strzela od siedmiu lat. Tym razem skończyło się na wicemistrzostwie świata, jednak nasza reprezentantka i tak wysłuchała w Limie Mazurka Dąbrowskiego. Razem z Emilią Trześniowską i Markiem Dobrowolskim zdobyli złoto w klasyfikacji drużynowej R3 karabin pneumatyczny 60 strzałów leżąc na dystansie 10 m.
Historyczne złoto
– To jest historyczny złoty medal w drużynie – mówi dumny Marek Marucha, trener główny kadry narodowej parastrzelectwa sportowego. – Nasi mistrzowie świata drużynowo pokonali takie potęgi, jak Chiny, Korea, Ukraina… Było 12 drużyn! Naprawdę, ciężko jest znaleźć trzech zawodników na świecie, którzy równo, bardzo wysoko strzelają. A u nas udało się po pewnym okresie szkoleniowym doprowadzić do tego, że jesteśmy najlepsi na świecie.
Drugi medal drużynowy zdobyli Kacper Pierzyński, Szymon Sowiński i Maciej Burzyński w konkurencji P5 pistolet standard 40 strzałów na dystansie 10 m. Tym razem był to brąz. Polacy przegrali jedynie z reprezentantami Indii i Korei Płd.
– Chłopcy stanęli na wysokości zadania i dopięli swego, żeby ten medal osiągnąć – podkreśla trener Marucha. – Niewiele im zabrakło do srebrnego medalu. Nie były to wyniki na tak wysokim poziomie, jaki uzyskują. Zabrakło punktów do ich poziomu z poprzednich lat, natomiast cały czas można coś „wyskrobać” z tych ich wyników i osiągnąć ten medal, bo trzecia drużyna na mistrzostwach świata to też jest super sukces.
Dzięki uzyskanym w Limie wynikom indywidualnym, nasza reprezentacja wywalczyła dwie kolejne przepustki na przyszłoroczne Igrzyska Paralimpijskie w Paryżu. Obecnie z Polski kwalifikuje się czworo zawodników. W Rio były dwie kwalifikacje, w Tokio – trzy, jest więc progres, a jest jeszcze szansa na uzyskanie piątej przepustki.
Interesujące zjawisko
W Limie dwa medale dołożyły zawodniczki z niepełnosprawnością wzroku. Wicemistrzostwo świata zdobyła Barbara Moskal w konkurencji VIS karabin pneumatyczny stojąc, a trzecie miejsce wywalczyła Katarzyna Orzechowska w konkurencji VIP karabin pneumatyczny leżąc.
– Rok był bardzo trudny, ponieważ dwie ważne imprezy były stosunkowo blisko siebie, ale na tyle daleko, że konieczne było pewne rozprężenie w przygotowaniach – tłumaczy Adam Dobosz, trener koordynator kadry narodowej osób niewidomych i słabowidzących w strzelectwie pneumatycznym.
Faktycznie, nieco ponad miesiąc przed mistrzostwami świata miały miejsce mistrzostwa Europy, gdzie zresztą Barbara Moskal zdobyła złoto i srebro, a Katarzyna Orzechowska złoto.
– Nie wszystko udało się w stu procentach zrobić, ponieważ wyniki, które dziewczyny osiągały w kwalifikacjach troszeczkę odbiegały od tego poziomu, który prezentowały wcześniej na treningach – mówi trener Dobosz. – Ale trzeba też wziąć pod uwagę, że to jednak start w mistrzostwach świata, trochę inne emocje, w związku z tym te wyniki naturalnie są troszeczkę inne, niż osiągane na treningach czy sprawdzianach. Niemniej wystarczało to do kwalifikacji do obu finałów, w których dziewczyny zaprezentowały się tak, jak to można było oglądać. Medal w każdej z konkurencji, każda z nich w obu konkurencjach była w pierwszej piątce, więc myślę, że to są osiągnięcia, z których dziewczyny mogą być zadowolone.
Ostatecznie nie było więc w reprezentacji Polski zawodnika, który wróciłby do kraju z pustymi rękami.
– To jest dość interesujące zjawisko, ponieważ rzadko się zdarza, żeby na mistrzostwach świata każdy miał medal – podsumowuje trener Marek Marucha. – Poziom jest bowiem wysoki, startowało 256 zawodników z pięćdziesięciu kilku państw. Tymczasem wszyscy nasi zawodnicy wrócili z medalami, indywidualnymi lub drużynowymi.