Finał Parapływackiego Grand Prix Polski 2023 Łódź [GALERIA]

Łódź 28-29.10.2023

Prawa autorskie zastrzeżone! Właścicielami praw są fotograf: Bartłomiej Zborowski oraz organizator: Polski Związek Sportu Niepełnosprawnych START
Zdjęcia do użytku niekomercyjnego.

Zezwala się na publikowanie w mediach społecznościowych, na kontach prywatnych lub jako informację mediową (prasową) dotyczącą wydarzenia lub bezpośrednio do promocji sportu osób z niepełnosprawnościami pod warunkiem podpisu / oznaczania:
Bartłomiej Zborowski / Polski Związek Sportu Niepełnosprawnych START

DZIEŃ 2

DZIEŃ 1

zawsze i wszędzie #KibicujemyParaolimpijczykom

Najwyższe miejsce siatkarzy na siedząco w historii występów w mistrzostwach Europy

foto: Paravolley Europe

Męska reprezentacja Polski w piłce siatkowej na siedząco zajęła finalnie czwarte miejsce podczas Mistrzostw Europy, które odbyły się w dniach 9-15 października 2023 r. we włoskiej miejscowości Caorle, niedaleko Wenecji. To najwyższa pozycja naszych zawodników w historii tego sportu. Kobiety z kolei zajęły z kolei siódme miejsce i to jest podobnie największy sukces jaki do tej pory osiągnęły.

Awans do najlepszej „czwórki” był cichym celem wyznaczonym przez Bożydara Abadżijewa, trenera głównego kadry narodowej mężczyzn.

– To był ambitny plan, ale realny – podkreśla po zakończeniu rywalizacji trener. – Brakuje nam do tych najlepszych, ale już niewiele.

foto: Paravolley Europe

W fazie grupowej porażką zakończył się tylko pierwszy mecz – z obrońcami tytułu, utytułowanymi siatkarzami Bośni i Hercegowiny 0:3 (20:25, 19:25, 10:25). W następnych spotkaniach górą byli nasi zawodnicy. Pokonali kolejno: Słowenię 3:1 (23:25, 25:14, 25:22, 25:12), Włochy 3:0 (25:18, 25:15, 25:14), Litwę 3:1 (25:18, 16:25, 25:14, 25:19) i Chorwację 3:2 (20:25, 26:24, 25:18, 19:25, 15:12). Ten ostatni mecz trener ocenia jako najlepszy w wykonaniu naszych zawodników.

– Celowaliśmy w ten mecz od początku, to był ostatni mecz grupowy, który rozstrzygał o pozycji, z której będziemy startować do ćwierćfinału – mówi Bożydar Abadżijew. – Nie łudziliśmy się. Gdyby nie poszło po naszej myśli, to byśmy trafili na Niemców i ciężko by było z nimi wygrać.

foto: Paravolley Europe

Po pokonaniu Chorwacji Polacy trafili w 1/4 finału na drużynę Łotwy. Wygrana 3:0 (25:19, 25:23, 25:19) oznaczała wejście do strefy medalowej, gdzie czekali właśnie Niemcy. Półfinałowy rezultat 0:3 (12:25, 14:25, 17:25) pokazał, dlaczego nasi zawodnicy nie chcieli na nich wpaść rundę wcześniej. Reprezentantom Polski pozostał mecz o brązowy medal z Ukrainą, ten jednak także zakończył się wynikiem 0:3 (17:25, 12:25, 16:25). Mistrzostwo Europy zdobyła ostatecznie Bośnia i Hercegowina, po pięciosetowym boju z Niemcami.

Nasza męska reprezentacja w siatkówce na siedząco jest obecna na arenie międzynarodowej od 1997 r. Dotychczas jedynie w 2005 r. udało się jej zająć piątą pozycję na mistrzostwach Europy. Czwarte miejsce z Caorle jest więc najlepszym do tej pory wynikiem w historii występów. Można powiedzieć, że Polska weszła do czołówki tej dyscypliny. Także siatkarze są doceniani indywidualnie. Nasz doświadczony libero, Robert Wydera, został wyróżniony nagrodą dla najlepszego przyjmującego turnieju. Z kolei jeden z najmłodszych zawodników, bardzo perspektywiczny Tomasz Grell, był w czołówce klasyfikacji najlepiej blokujących. To wszystko jeszcze nie wystarczyło do zdobycia medalu.

foto: Paravolley Europe

– Jeszcze nie teraz. Jednak Ukraińcy, Niemcy i Bośniacy są o ten level wyżej – podsumowuje brak medalu trener Abadżijew. – Natomiast poszliśmy o trzy miejsca w górę w stosunku do poprzednich mistrzostw Europy i dzięki temu mamy możliwość startowania w kilku imprezach międzynarodowych, gdzie będziemy grać z najlepszymi. O to nam chodziło, bo tych gier z najlepszymi bardzo nam do tej pory brakowało, a na grę z nimi trzeba sobie zasłużyć. Zasłużyliśmy i mamy kolejną szansę, żeby zrobić krok do przodu.

Celem kolejnych kroków jest awans na Igrzyska Paralimpijskie w Los Angeles w 2028 r. Znakomity wynik z mistrzostw Europy daje wiarę, że jest to możliwe.

foto: Paravolley Europe

Siatkarska kadra czeka

Rozwija się też kobieca reprezentacja Polski. Choć w pierwszym meczu grupowym nasze reprezentantki przegrały z Ukrainkami 0:3 (25:27, 16:25, 15:25), w kolejnych trzech miały do wykonania bardzo konkretny plan.

– Jak Słowenii seta się urwie, to będzie sensacja – mówił na początku mistrzostw Adam Malik, trener główny kadry narodowej kobiet. – Wszystko ustawiamy pod te dwa mecze: z Francją i Wielką Brytanią.

Sensacji nie było, Polki przegrały ze Słowenkami 0:3 (21:25, 20:25, 19:25), jednak dwa kolejne mecze grupowe wygrały zgodnie z planem, po 3:0 z Francją (25:23, 25:7, 25:11) oraz Wielką Brytanią (25:21, 27:25, 25:10), i awansowały do ćwierćfinału.

foto: Paravolley Europe

Tam czekały zbyt mocne Niemki i po meczu zakończonym wynikiem 0:3 (8:25, 10:25, 10:25) Polki rozpoczęły walkę o miejsca 5-8. Niewiele zabrakło, by zagrały o piąte miejsce. Nieznacznie przegrały jednak z Chorwatkami 2:3 (22:25, 24:26, 25:15, 25:16, 13:15.

– Pierwszymi meczami bardzo ładnie weszliśmy w turniej, natomiast później zabrakło szczęścia, bo mieliśmy tie-breaka, prowadziliśmy w nim dwoma punktami w końcówce i zabrakło dosłownie trzech punktów, żeby grać o miejsca 5-6 – mówi trener Malik. – Jak na nasze możliwości byłby to wynik sensacyjny.

Możliwości są zaś takie, jakie są. Do Włoch pojechało jedynie 10 zawodniczek, bo po prostu… tyle obecnie jest w Polsce siatkarek na siedząco. Na co dzień nie ma nawet możliwości zagrać podczas treningu w pełnych składach. Dlatego siódme ostatecznie miejsce – po ponownym zwycięstwie z Brytyjkami 3:0 (25:12, 25:7, 25:14) – jest wręcz wynikiem ponad stan.

– Pokazaliśmy może nie do końca samymi umiejętnościami, ale podejściem, charakterem, naprawdę nastawienie mentalne dziewczyn było na najwyższym poziomie, że pomimo różnych trudności i tak mogliśmy zagrać praktycznie o najlepszą piątkę w Europie, zabrakło nam trzech punktów – podkreśla trener Malik.

Zawodniczki nie wyjechały jednak z Włoch z pustymi rękami. Jako jedyna obok Bośni drużyna, Polska otrzymała certyfikat za tzw. zielone kartki, wręczane za przyznanie się podczas grania, że popełniło się błąd. Jest to rodzaj zespołowej nagrody fair play.

foto: Paravolley Europe

Na razie jest więc taka nagroda, a żeby przyszły medale, potrzeba poszerzenia składu i rywalizacji w kraju. Dlatego trener i cały sztab szkoleniowy, w tym Milena Rosner, mistrzyni Europy z 2005 r., olimpijka z Pekinu i była kapitan reprezentacji Polski, szukają nowych zawodniczek. Czekają treningi, zgrupowania, turnieje międzynarodowe, a w niedalekiej przyszłości… być może także wyjazd na igrzyska?

foto: Paravolley Europe
zawsze i wszędzie #KibicujemyParaolimpijczykom

Polki i Polacy walczą w Mistrzostwach Europy w Siatkówce na Siedząco

Po niedawnych sukcesach pełnosprawnych siatkarek i siatkarzy, reprezentacje Polski kobiet i mężczyzn w siatkówce na siedząco ruszyły do walki w mistrzostwach Europy. Zaczęło się od porażek, jednak to dopiero początek, a zawody we włoskiej miejscowości Caorle, leżącej niedaleko Wenecji, potrwają do 15 października 2023 r.

photo: Paravolley Europe

Nasze reprezentantki przegrały pierwszy mecz grupowy z Ukrainkami 0:3 (25:27, 16:25, 15:25). W pierwszym secie Polki mogły sprawić sporą niespodziankę, prowadziły już 24:22. A przecież Ukrainki to m.in. brązowe medalistki mistrzostw Europy w 2019 r.

– Nigdy tak daleko nie „dojechaliśmy” z takim doświadczonym zespołem, jakim jest Ukraina – mówi Adam Malik, trener główny kadry narodowej kobiet. – Widać wykonaną pracę dziewczyn. Widać, że jako reprezentacja bardzo się rozwijamy.

Polskę reprezentują: Edyta Abramska, Danuta Bujok, Anna Dzierża, Magdalena Głowińska, Halina Kubica, Magdalena Majewska, Katarzyna Prusicka, Tatiana Sadza, Joanna Świderska oraz Ewa Wojciechowicz.

– Trzeba podkreślić, że niektóre z dziewczyn od 2-3 lat grają w siatkówkę na siedząco, a nawet w ogóle grają w siatkówkę, odbijają piłkę, więc progres, jaki zrobiły, jest naprawdę bardzo duży – podkreśla trener Malik.

photo: Paravolley Europe

Zawodniczki mają od kogo się uczyć. Adam Malik zaprosił do współpracy w sztabie szkoleniowym Milenę Rosner, mistrzynię Europy z 2005 r., olimpijkę z Pekinu i byłą kapitan reprezentacji Polski. Wspólnie chcą rozwijać tę dyscyplinę, co nie jest łatwe zwłaszcza w wydaniu kobiecym.

– Siatkówka na siedząco historycznie była dla osób, które w wyniku działań wojennych, misji traciły nogi. Z kolei na Śląsku wielu zawodników mamy z kopalni. Natomiast kobiety bardzo ciężko jest pozyskać do tej dyscypliny – tłumaczy trener Malik.

Niewiele jest w Polsce zawodniczek, nie ma więc także rozgrywek kobiecych. Jednak mimo tych trudności i długoletniej nieobecności na arenie międzynarodowej, wyniki reprezentacji są coraz ciekawsze. Na mistrzostwach Europy dwa lata temu nasze zawodniczki zajęły ósme miejsce, a rok temu na mistrzostwach świata – dwunaste.

W Caorle Polki grają w grupie B. Przed nimi mecze: ze Słowenią (10.10 o godz. 16), z Francją (12.10 o 9:30) i z Wielką Brytanią (13.10 o 9:15). Słowenki to czwarty zespół ubiegłorocznych mistrzostw świata. Zwycięstwo Polek byłoby ogromną niespodzianką, lecz bardziej realne wydają się wygrane z pozostałymi dwoma zespołami.

– Jak Słowenii seta się urwie, to będzie sensacja – nie owija w bawełnę trener Malik. – Wszystko ustawiamy pod te dwa mecze: z Francją i Wielką Brytanią.

Dwa zwycięstwa dawałyby awans do ćwierćfinału z dość dobrego miejsca. A to realna szansa na poprawienie wyniku sprzed dwóch lat.

photo: Paravolley Europe

Celem „czwórka”

Awans do najlepszej „czwórki” – to cel, który zakłada Bożydar Abadżijew, trener główny kadry narodowej mężczyzn. W pierwszym meczu mistrzostw Europy nasi zawodnicy wpadli od razu na obrońców tytułu, reprezentantów Bośni i Hercegowiny. To także dwukrotni mistrzowie paralimpijscy oraz brązowi medaliści z Tokio i wicemistrzowie świata z 2022 r. Porażka 0:3 (20:25, 19:25, 10:25) ujmy więc naszym siatkarzom nie przynosi. Zwłaszcza gra Polaków w dwóch pierwszych setach napędziła rywalom stracha.

– Trochę się Bośniacy zdziwili – uśmiecha się trener Abadżijew. – Natomiast my aspirujemy do „czwórki”, więc progres zrobiliśmy i drużyna Bośni miała okazję się o tym przekonać. Zresztą gratulowali nam po meczu, mówiąc, że widać duży postęp i dobre perspektywy są przed naszą drużyną.

photo: Paravolley Europe

Rzeczywiście, polska siatkówka na siedząco w wydaniu męskim rośnie w siłę. Na arenie międzynarodowej panowie obecni są od 1997 r. Najwyższym wynikiem było piąte miejsce na mistrzostwach Europy w 2005 r. Było też parę szóstych pozycji.

– W „ósemce” się klasyfikujemy, poziomu nie obniżamy, ale był pewnego rodzaju „kryzys wiekowy”, gdy nasi doświadczeni zawodnicy niestety musieli kończyć kariery – opowiada Bożydar Abadżijew. – Ale pojawiło się kilku młodych, wysokich zawodników, bo jednak w siatkówce parametry mają znaczenie i to robi różnicę. Oprócz tego, mają o wiele lepsze warunki treningowe, niż to było jeszcze 10 lat temu, więc jest fajna perspektywa rozwoju i dobry moment dla męskiej reprezentacji na robienie progresu.

Na poprzednich mistrzostwach Europy panowie zajęli siódme miejsce. Dla części obecnych filarów reprezentacji była to pierwsza impreza rangi międzynarodowej. Dziś są już w innym miejscu. Okrzepli i na mistrzostwach we Włoszech liczą na więcej.

– Jako drużyna taki cel sobie postawiliśmy, ambitny, aczkolwiek realny, żeby się dostać do półfinału, a wtedy już nie wiadomo, różnie bywa – podkreśla trener. – Nie jest to zadanie łatwe, ale będziemy walczyć. Jest na to szansa, potwierdza to też ten pierwszy mecz.

Dalekosiężny cel jest o wiele bardziej ambitny. To awans na Igrzyska Paralimpijskie w Los Angeles w 2028 r.

Na to przyjdzie jeszcze czas. Na razie na włoskich mistrzostwach Polskę reprezentują: Dariusz Cegiełka, Tomasz Grell, Dawid Kołodziej, Tomasz Lebocha, Marek Libich, Marcin Polak, Piotr Siciński, Karol Szewczyk, Jacek Tomczak, Piotr Truszkowski, Rafał Wojtowicz i Robert Wydera. W kolejnych meczach grupy A zagrają: ze Słowenią (10.10 o godz. 11:30), z Włochami (11.10 o 9:15), z Litwą (11.10 o 15:45) i z Chorwacją (12.10 o 15:45).

Wszystkie mecze można oglądać na żywo w serwisie YouTube na kanale ParaVolley Europe.

photo: Paravolley Europe
zawsze i wszędzie #KibicujemyParaolimpijczykom

Sześć medali z ośmiu szans. Za nami Mistrzostwa Świata w Szermierce na Wózkach

Sześć medali zdobyli reprezentanci Polski podczas Mistrzostw Świata w Szermierce na Wózkach, które od 3 do 8 października 2023 r. odbywały się we włoskim Terni. Przedostatniego dnia swój drugi brąz na tych zawodach zdobył Michał Dąbrowski.

Dąbrowski od początku turnieju szpadzistów kat. B szedł jak burza. Jego wyższość musieli uznać kolejno: Matuko Rada z Izraela (15:2), Łotysz Olegs Garkuls-Gurevics (15:5) i Chińczyk Hu Daoliang (15:4). Dopiero w półfinale lepszy okazał się kolejny reprezentant Chin Qin Benjun.

– To była pierwsza ciężka walka, bo we wcześniejszych nie czułem presji – przyznaje Michał Dąbrowski. – Troszeczkę źle strategicznie do niej podszedłem.

Porażka 9:15 oznaczała mecz o trzecie miejsce z Antonem Dacko z Ukrainy, który przebił się do tego pojedynku wygrywając trzy walki w repasażach.

– Są osoby, z którymi dobrze mi się walczy, i są osoby, z którymi walczy mi się troszkę gorzej – mówi Dąbrowski. – Spotykałem się już z Antonem. Nasze walki wyglądają w ten sposób, że początek meczu mam zawsze bardzo dobry, nieźle mi idzie, czuję się pewnie, a w końcówkach zawsze lepiej idzie jemu. Dlatego nigdy nie zakładam, że wygram z Antonem.

Tym razem to Polak był górą, wygrywając 15:11 i zdobywając brązowy medal. Nie jest jednak do końca zadowolony. Podkreśla, że nastawiał się na złoto. Ostatecznie zdobyte podczas tych mistrzostw świata dwa brązy (wcześniej w szabli) ocenił jako wykonanie „planu minimum”.

Michał Dąbrowski odbierający brązowy medal w szpadzie kat. b foto: Lou Percival

W rywalizacji szpadzistów startowało jeszcze trzech Polaków. Ostatecznie Patryk Banach był 15., Kamil Rząsa 19., a Grzegorz Lewonowski 25. Z kolei w turnieju szpadzistów kat. A 18. miejsce zajął Michał Nalewajek, 21. Dariusz Pender, a 23. Norbert Całka. Wśród florecistek (kat. B) Sara Rogowska zajęła 11. pozycję, a Patrycja Haręza 26.

Ostatniego dnia mistrzostw wystąpiła drużyna szpadzistów. Panowie zaczęli od zwycięstwa 45:36 z Tajlandią, by w półfinale nieznacznie 40:45 przegrać z Chińczykami. Po kolejnych dwóch wygranych, z Japonią 45:23 i Wielką Brytanią 45:44, nasi zawodnicy zajęli ostatecznie piąte miejsce.

Wysoka skuteczność

Ostatecznie reprezentacja Polski wraca z Włoch z sześcioma medalami. Złoto wywalczyła Kinga Dróżdż w szabli (kat. A), srebro Adrian Castro w szabli (kat. B), a brązowe medale to zasługa Marty Fidrych (szpada kat. A), dwukrotnie Michała Dąbrowskiego (szabla i szpada kat. B) oraz drużyny szablistek (Kinga Dróżdż, Marta Fidrych, Karolina Strawińska i Jadwiga Pacek).

– Mówi się, że statystycznie ok. 33 proc. szans medalowych może się ziścić – podkreśla Michał Morys, trener główny kadry szermierki na wózkach. – W tym starcie z ośmiu możliwych szans medalowych spełniło się sześć. A jeżeli odejmiemy turnieje drużynowe, to spośród sześciu osób, co do których wstępnie można było szacować, że będą na podium, pięć zdobyło medale. Dlatego ten wynik uważam za bardzo dobry. Procent skuteczności mamy wyjątkowo udany.

Kinga Dróżdż ze złotym medal MŚ w szabli kat. a oraz trener Marek Gniewkowski foto. Michał Dul

Trener wyróżnił szczególnie Kingę Dróżdż, która wygrała turniej szablistek, choć po drodze miała sporo trudnych walk, a także Adriana Castro, który także musiał mocno się postarać, by dotrzeć do finału. Pochwały zebrali także Marta Fidrych, zwłaszcza za wygranie bardzo trudnej walki o trzecie miejsce, oraz Michał Dąbrowski, który zdobył swoje pierwsze medale mistrzostw świata. Choć do igrzysk w Paryżu jeszcze niemal rok, cała ta czwórka jest już pewna kwalifikacji. Kolejnych czworo zawodników ma na to szanse.

Marta Fidrych oraz trener Wojciech Ryczek po zdobyciu brązowego medalu w szpadzie kat. a, foto Bizzi Team

– Ten wynik świadczy o tym, że wykorzystujemy nasze kadry do maksimum – mówi trener Morys. – Jednak oprócz tego, że jest sześć medali, mamy kilka bardzo ciekawych debiutów.

Wśród debiutantów trener wyróżnił Sarę Rogowską, która w szpadzie była 10., a we florecie 11., Karolinę Strawińską, brązową medalistkę w turnieju drużynowym i 11. zawodniczkę w szpadzie, a także Patryka Banacha, który awansował do 1/8 finału w szpadzie, gdzie przegrał z późniejszym wicemistrzem, Brytyjczykiem Dimitrim Coutyą.

brązowa drużyna szablistek z trenerem Markiem Gniewkowskim foto Bizzi Team

Nowi zawodnicy są na wagę złota, ponieważ w polskiej szermierce na wózkach następuje zmiana pokoleniowa. Starzy mistrzowie niemal w komplecie skończyli karierę.

– Idzie ta zmiana pokoleniowa, natomiast kłopot w tym, że bardzo trudno jest pozyskać ludzi, którzy chcieliby uprawiać sport, poświęcić czas i siły na treningi – tłumaczy trener Michał Morys.

Dlatego podczas treningów zawodnicy korzystają ze współpracy z Polskim Związkiem Szermierczym, a także ze wspólnych zgrupowań z zawodnikami z zagranicy. Trener Morys podkreśla znakomitą współpracę z trenerami poszczególnych broni: Michałem Dulem (floret), Markiem Gniewkowskim (szabla) i Wojciechem Ryczkiem (szpada), a także czwórką fizjoterapeutów.

– Ułożenie pracy w taki sposób, żeby każdy wiedział, za co odpowiada, dzięki czemu zawodnicy też mają jasną, klarowną sytuację oraz zaufanie do trenerów, to jeden z mocnych punktów naszego zespołu – podsumowuje Michał Morys.

Rafał Ziomek oraz trener Michał Dul foto: Bizzi Team

zawsze i wszędzie #KibicujemyParaolimpijczykom

Trzy razy podium. Mistrzostwa Świata w Szermierce na Wózkach

Trzy medale – to dorobek reprezentantów Polski podczas trzeciego dnia Mistrzostw Świata w Szermierce na Wózkach, które od 3 do 8 października 2023 r. odbywają się we włoskim Terni.

autor: Bizzi Team

Wicemistrzem świata w szabli kat. B został Adrian Castro. Przyznaje, że lekko nie było. Po kolei trafiał na zawodników, których wolałby uniknąć.

– To była najtrudniejsza droga z możliwych – podkreśla.

Potwierdzeniem tych słów niech będzie fakt, że spośród 31 uczestników wszyscy rywale naszego zawodnika zakończyli turniej w pierwszej siódemce.

Adrian Castro zaczynał od 1/8 finału, gdzie trafił na mocnego Chińczyka Zhanga Jie.

– Walka o „ósemkę” była chyba najtrudniejsza w całym turnieju, trudniejsza nawet niż finał – zaznacza. – Mimo że wygrywałem w pewnym momencie 14:7, to walka skończyła się dopiero wynikiem 15:14 dla mnie. Mocno się nagłowiłem, nacierpiałem się w tym meczu niemiłosiernie, ale udało się wygrać, z czego bardzo się cieszę.

autor: Bizzi Team

Castro podkreśla, że po tej walce zeszło z niego ciśnienie. Dlatego Francuz Marc-André Cratère nie stanowił potężnej przeszkody – spotkanie skończyło się wynikiem 15:8. Trudniej było z mocnym Grekiem Panagiotisem Triantafyllou, jednak rezultat 15:10 dał naszemu zawodnikowi awans do finału. Tam czekał stary znajomy, Chińczyk Feng Yanke.

– Po cichu liczyłem, że tym razem sobie poradzę z moim odwiecznym rywalem – opowiada Castro. – Zwykle z nim wygrywałem, ale przychodzą te najważniejsze imprezy i gdzieś te walki „gubię”. Tak samo było w Tokio, gdzie przegrałem z nim walkę finałową.

Niestety, także i tym razem nie udało się Polakowi zdobyć złotego medalu.

– Przespałem początek walki – tłumaczy. – Zacząłem wynikiem 2:8 w pierwszej połówce walki, później było 3:10, więc jeśli walcząc do 15 trafień zaczyna się od takich wyników, to równie dobrze można się spakować i iść do domu. Ale zdjąłem maskę, przemyślałem to wszystko, zebrałem się w sobie i udało mi się jeszcze wyciągnąć na 14:13 dla mnie. Walka nagle zaczęła mieć inne oblicze, walczyłem tak, jak powinienem był walczyć od początku, tylko znów pojawił się moment dekoncentracji albo jakiegoś rozluźnienia, walki nie zamknąłem i przegrałem 14:15.

Za niecały rok igrzyska w Paryżu. Może do trzech razy sztuka?

autor: Bizzi Team

Grek dwa razy

Brązowy medal w tej samej kategorii zdobył Michał Dąbrowski. Dwie pierwsze walki poszły gładko. Polak pokonał 15:5 Włocha Davide’a Costiego i 15:2 Amerykanina Noaha Hanssena. W 1/8 finału czekał Grek Panagiotis Triantafyllou (z którym później walczył Adrian Castro). Dąbrowski przegrał 11:15.

– Walka była do wygrania, po prostu źle zacząłem ten mecz – wyjaśnia. – Źle „czytałem”, nie walczyłem z nim ze 2,5 roku i inaczej zapamiętałem walkę z nim. No i początek meczu przespałem. Trochę pecha, trochę przypadku i jak się wszystko zsumowało, zrobiła się nerwówka i ciężko było obronić. Dopiero po przerwie przemyślałem sprawę i zaczęło wychodzić, ale jednak zabrakło czasu na odrobienie wyniku.

Porażka nie kończyła turnieju. Michał Dąbrowski miał możliwość walki o brąz poprzez repasaże. Wykorzystał ją. Pokonał kolejno dwóch Francuzów: Maxime’a Valeta (15:11) oraz Marca-André Cratère’a (15:5) i w walce o brąz… ponownie wpadł na Greka Triantafyllou. Tym razem wyglądało to zupełnie inaczej. Skończyło się wynikiem 15:9 i brązowym medalem dla Polaka.

– Pierwszą walkę przespałem, zanim się zebrałem, to troszeczkę zabrakło czasu, żeby nadrobić, a w drugiej walce w sumie już wiedziałem, jak ona ma wyglądać i poszło lepiej – podsumowuje nasz reprezentant.

autor: Bizzi Team

Z piekła do nieba

Trzeciego dnia mistrzostw świata brązowy medal zdobyła także Marta Fidrych. Zmagania w szpadzie kat. A rozpoczęła od pokonania 15:7 reprezentantki gospodarzy Rebekki D’Agostino. Następnie wyższość Polki musiała uznać Aphinya Thongdaeng z Tajlandii (15:9). W ćwierćfinale lepsza od naszej reprezentantki okazała się jednak Yu Chui Yee z Hongkongu. Pojedynek zakończył się wynikiem 13:15.

– Ta walka była bardzo wyrównana – opowiada Marta Fidrych. – Przez cały czas wymieniałyśmy się prowadzeniem, raz ja, raz ona, raz remis, i tak właściwie przez całą walkę. Wymagała dużo kombinacji na pewno, wielu różnych zmian tempa, strategii, bo ona zmieniała, więc i ja musiałam zmieniać. Tak naprawdę mało zabrakło, więc żal po tej walce był bardzo duży, ale taki jest sport.

Naszej reprezentantce udało się zmobilizować na kolejne walki, trafiła bowiem do drabinki repasażowej – dla tych, którzy odpadli z walki o mistrzostwo świata. Najpierw pokonała Brytyjkę Gemmę Collis 15:10, potem Jewheniję Breus z Ukrainy 15:8, natomiast walka o brąz z Hiszpanką Judith Rodriguez Menendez zakończyła się niewielkim zwycięstwem Polki 15:14.

– To była dosyć ciężka walka, bo też nigdy nie walczyłam z tą przeciwniczką, jakoś nie spotykałyśmy się – opowiada Marta Fidrych. – Ona ma bardzo dobre warunki fizyczne, bo jest wyższa ode mnie, ale tutaj zaważyły detale na moją korzyść, przeciwnie niż w przypadku meczu z zawodniczką z Hongkongu. Ja popełniłam mniej błędów, byłam skuteczniejsza i może bardziej pewna zwycięstwa.

autor: Bizzi Team

Droga do medalu była więc niezwykle złożona.

– Jakbym mój występ miała jednym zdaniem określić, to powiedziałabym: z piekła do nieba. Dzięki temu, że jest system repasażowy, to mogłam „od kuchni” sięgnąć po ten brązowy medal – tłumaczy nasza reprezentantka. – Ten medal to duży krok w stronę Paryża, a wiadomo, że jest to celem nadrzędnym każdego sportowca. To też na pewno duża satysfakcja z tego, co udało mi się wypracować przez ostatnie dwa lata z nowymi trenerami, Sebastianem Gierdojciem i Wojciechem Ryczkiem, ze świetną ekipą, którą udało mi się zbudować w bardzo krótkim czasie. To taka nagroda za te nasze ciężkie dwa lata pracy.

autor: Bizzi Team

Drużyny poza podium

W szpadzie kat. A startowała także Kinga Dróżdż, która we Włoszech zdobyła już mistrzostwo świata w szabli indywidualnie i brąz z drużyną. Tym razem nie przebrnęła 1/8 finału i ostatecznie została sklasyfikowana na 14. miejscu.

W szpadzie kat. B Sara Rogowska zajęła miejsce 10., Karolina Strawińska 11., Jadwiga Pacek 20., a Patrycja Haręza 23.

Prócz medalistów, w szabli kat. B startował też Adam Jabłoński, który zajął 16. miejsce. Z kolei w kat. A Michał Siatkowski był 12., a Rafał Ziomek 22.

Następnego dnia walczyły drużyny. Nasze szpadzistki w pierwszym meczu nieznacznie 41:45 przegrały z Chinkami – późniejszymi mistrzyniami. Po kolejnej porażce 42:45 z Koreą Płd. i zwycięstwie 45:29 nad Włoszkami Polki zajęły ostatecznie 7. miejsce.

Z kolei szabliści w 1/4 finału przegrali 41:45 z gospodarzami, Włochami. Pokonując następnie rywali z Tajlandii 45:34 zajęli ostatecznie 5. miejsce.

zawsze i wszędzie #KibicujemyParalimpijczykom

„Chiński hattrick”. Kinga Dróżdż mistrzynią świata w szabli!

Kinga Dróżdż została mistrzynią świata w szabli (kat. A) pierwszego dnia Mistrzostw Świata w Szermierce na Wózkach, które od 3 do 8 października 2023 r. odbywają się we włoskim Terni. Drugiego dnia dołożyła brąz z drużyną.

Droga do indywidualnego złota w szabli nie była tak prosta, jak wskazywałyby na to niektóre wyniki.

– Swoją przygodę rozpoczęłam od meczu z Chinką, która – wbrew pozorom – nie jest łatwą przeciwniczką, ponieważ pochodzi z kraju, gdzie… nie ma słabych zawodników. Pokonałam ją jednak bez większych problemów – opowiada Kinga Dróżdż.

fot. Augusto Bizzi

Rzeczywiście, pojedynek z Chen Yuandong zakończył się wynikiem 15:2 dla Polki. Także następna walka, z Duean Nakprasit z Tajlandii, nie sprawiła naszej zawodniczce większych problemów i zakończyła się wynikiem 15:4. Potem było już trudniej.

– Moja trzecia walka była chyba w sumie najcięższa ze wszystkich – podkreśla Kinga. – Wynik może na to nie wskazywać, ale jest to Chinka, z którą mierzyłam się już kilkukrotnie w tym sezonie i mój bilans nie był korzystny. Ale byłam na nią przygotowana…

Ta Chinka to Gu Haiyan, która w poprzedniej rundzie pokonała inną naszą reprezentantkę w turnieju szablistek, Martę Fidrych (zajęła ostatecznie w turnieju siódme miejsce). Kinga pomściła koleżankę z kadry, wygrywając 15:8.

– W walce o finał zmierzyłam się z Węgierką – kontynuuje. – Walka była dość emocjonująca. Ja z tą Węgierką walczyłam o półfinał na igrzyskach w Tokio. Tam też prowadziłam i przegrałam 15:14. Absolutnie nie chciałam powtórki tej sytuacji.

fot. Lou Percival

Powtórzył się jedynie wynik, tym razem to jednak Polka była górą w pojedynku z Évą Andreą Hajmási. W finale czekała kolejna Chinka, Zou Xufeng.

– Byłam skoncentrowana, byłam przygotowana, wiedziałam, co chcę zrobić, chciałam narzucić swoje warunki i udało mi się takiego „chińskiego hattricka” ustrzelić – mówi Kinga z uśmiechem.

Pojedynek zakończył się wynikiem 15:7 i nasza reprezentantka mogła już tylko czekać na Mazurka Dąbrowskiego.

– Niezmiernie się cieszę, bo jest to coś, o czym marzyłam, coś, co sobie wizualizowałam, na co ciężko pracowałam – podkreśla. – Na pewno doda mi to pewności siebie. To kolejne doświadczenie zebrane w ciągu tych pięć lat, podczas których trenuję szermierkę na wózkach. Cieszy mnie to bardzo, napawa dumą i napędza do dalszej, ciężkiej pracy.

fot. Michał Dul

Brąz drużyny szablistek

Jeden medal nie wystarczył. Kolejnego dnia Kinga Dróżdż wspólnie z Martą Fidrych, Karoliną Strawińską i Jadwigą Pacek zdobyła brązowy medal w drużynowym turnieju szabli.

Najpierw nasze zawodniczki bez większych problemów pokonały 45:19 Brazylijki, jednak w półfinale nieznacznie przegrały z Ukrainkami 42:45. W meczu o brązowy medal zmierzyły się z drużyną Tajlandii.

– „Spięłyśmy się” mocno, chciałyśmy pokazać, że to my rządzimy – mówi Kinga Dróżdż o meczu wygranym ostatecznie 45:26. – Tajki mają bardzo doświadczoną zawodniczkę w kategorii B i dwie młode dziewczyny, takie pełne werwy i głodu w sobie. Wiedziałyśmy, że to nie będzie łatwy mecz, ale biorąc pod uwagę nasz dzisiejszy team spirit i nastroje, w jakich weszłyśmy na planszę na mecz o brąz, to myślę, że nikt by nas nie pokonał.

Photo Luca Pagliaricci / Bizzi Team

Tego samego dnia w „drużynówce” floretu wystąpili panowie w składzie: Michał Nalewajek, Dariusz Pender, Adam Jabłoński, Rafał Ziomek. Po zwycięstwie nad Indiami 45:20, starli się z Japończykami. Spotkanie było niezwykle zacięte, prowadzenie zmieniało się parokrotnie, ostatecznie jednak Polacy przegrali 43:45 i nie weszli do strefy medalowej. Po kolejnej przegranej z Wielką Brytanią 40:45 i wygranej z USA 45:29 zajęli ostatecznie siódme miejsce.

Photo Luca Pagliaricci / Bizzi Team

Dzień wcześniej panowie walczyli w turnieju indywidualnym floretu w kat. A i B. Żadnemu z naszych reprezentantów nie udało się dotrzeć do strefy medalowej. Ostatecznie najwyższe, siódme miejsce zajął w kat. A Michał Nalewajek. Po zwycięstwie z Argentyńczykiem Carlosem Freitasem 15:6, w 1/8 finału przegrał z Chińczykiem Sunem Gangiem 3:15. W walce o dalsze miejsca pokonał Niemca Juliusa Haupta 15:6 i kolegę z kadry, Rafała Ziomka (który ostatecznie był 12.) 15:10 oraz przegrał z kolejnym Chińczykiem Chengiem Yangiem 6:15.

Mistrzostwa świata potrwają do niedzieli, startuje w nich 17 zawodniczek i zawodników z Polski.

zawsze i wszędzie #KibicujemyParalimpijczykom

Finał Paralekkoatletycznego Grand Prix Polski Sieradz 2023 [Galeria]

Prawa autorskie zastrzeżone! Właścicielami praw są fotograf: Adrian Stykowski oraz organizator: Polski Związek Sportu Niepełnosprawnych START
Zdjęcia do użytku niekomercyjnego.

Zezwala się na publikowanie w mediach społecznościowych, na kontach prywatnych lub jako informację mediową (prasową) dotyczącą wydarzenia lub bezpośrednio do promocji sportu osób z niepełnosprawnościami pod warunkiem podpisu / oznaczania:
Adrian Stykowski / Polski Związek Sportu Niepełnosprawnych START

Sieradz 18-19.09.2023r

zawsze i wszędzie #KibicujemyParaolimpijczykom

Trasa XV Mistrzostw Polski w Parakolarstwie Szosowym oraz utrudnienia dla mieszkańców Zduńskiej Woli

Trasa wyścigu:

Startujemy na ulicy Piwnej przy bramie PMOS, kierując się na północ w stronę Ronda Tkaczy Zduńskowolskich. Następnie jedziemy Łaską do Placu Wolności, skręcamy w lewo na Kościelną, kontynuując w kierunku południowym aż do ulicy Dolnej i Ronda WOŚP. Kierujemy się w prawo w Ulicę Paprocką i docieramy do miejscowości Marżynek, gdzie skręcamy w lewo w Ulicę Pod Borem, a następnie w Spacerową. Wracamy na trasę Ptaszkowice – Zduńska Wola i kierujemy się na północ w kierunku mety, znajdującej się przy bramie PMOS na ulicy Piwnej.

Kliknij i zobacz trasę wyścigu

OPIS TRASY
Trasa obu wyścigów wyścigu odbędzie się na pętli o długości ok. 10,3 km (przewyższenie ok. 30 m). Zależnie od kategorii wyścigi będą organizowane na następujących dystansach:
8.1. Indywidualna jazda na czas na dystansie:

1×10,3 km dla wszystkich kategorii;
Start zawodnika odbywać będzie się w odstępie 1 min.
Kolejność startu:

MH5 – MH1,

WH5 – WH1;

MC5 – MC1;

WC5 – WC1;

T1 – T2.
8.2. Wyścigi ze startu wspólnego dla kategorii:

WH1 – WH2 na dystansie 2×10,3 km=20,6 km;

WH3 – WH5 na dystansie 4×10,3 km=41,2 km;

MH1 – MH2 na dystansie 4×10,3 km=41,2 km;

MH3 – MH5 na dystansie 7×10,3 km=72,1 km;

WC1 – WC5 na dystansie 4×10,3 km=41,2 km;

MC1 – MC2 na dystansie 4×10,3 km=41,2 km;

MC3 – MC5 na dystansie 7×10,3 km=72,1 km;

T1 – T2 na dystansie 2×10,3 km=20,6 km.
W dniu 24.07.2022. zostaną odbędą się dwa wyścigi:

dla kategorii: MC5 – MC1, WC5 – WC1, T1 – T2;

dla kategorii: WH5 – WH1, MH5 – MH1.

Planowane utrudnienia w ruchu drogowym.

Data: 23 września 2023 (sobota) i 24 września 2023 (niedziela)

Godziny zamknięcia dróg:

– Sobota: 13:00-16:00

– Niedziela: 9:00-15:00

Informacje ogólne:

Chodnik przy Bazylice WNMP będzie odgrodzony od trasy wyścigu. Ruch pieszych będzie kierowany przez służby organizatora. Zaleca się dojazd do Bazyliki ulicami Dąbrowskiego i Alejami Kościuszki, gdzie służby będą starały się umożliwić ruch przez trasę wyścigu. Istnieje możliwość parkowania na ul. Złotnickiego i w okolicach Urzędu Miasta.

Autobusy kursujące ulicą Łaską zostaną skierowane na objazdy. Prosimy śledzić oznaczenia.

Przejazd przez trasę wyścigu będzie możliwy na Ulicy Zduńskiej na skrzyżowaniu z Ulicą Paprocką. Prosimy zachować ostrożność i przestrzegać pleceń służb.

zawsze i wszędzie #KibicujemyParalimpijczykom

Siedem medali reprezentacji Polski na XI Parapływackich Mistrzostwach Świata w Manchesterze

Siedem medali, w tym dwa złote, a także trzy kwalifikacje paralimpijskie przywieźli polscy zawodnicy z XI Mistrzostw Świata w Parapływaniu, które od 31 lipca do 6 sierpnia 2023 r. odbywały się w Manchesterze. Dwukrotnie mistrzem świata został Kamil Otowski, a trzy razy miejsce na podium zdobył Jacek Czech.

– Człowiek pracuje po to, aby móc się takich rzeczy spodziewać, natomiast zaskoczenie zawsze jest ogromne, przede wszystkim wtedy, kiedy cała arena wstaje, żeby odsłuchać Mazurka Dąbrowskiego… To jest coś niebywałego – powiedział Kamil Otowski, dla którego dwa złote medale mistrzostw świata to pierwsze triumfy w zawodach tej rangi. – Dopiero za drugim razem byłem bardziej świadomy tego, co się dzieje. Dopiero wówczas te wszystkie bodźce do mnie docierały.

Day 6 of the Allianz World Para Swimming Championships on the 5th August 2023 at Manchester Aquatics Centre in Manchester, England. Photo Credit: Sam Mellish / WPS

23-latek od niedawna startuje w klasie S1, tj. zawodników o największych trudnościach w funkcjonowaniu (poprzednio występował w klasie S2). W Manchesterze był najlepszy na dystansach kolejno: 100 i 50 m stylem grzbietowym. Dodatkowo, na dłuższym dystansie ustanowił nowy rekord mistrzostw świata. Z zewnątrz wyglądało to następująco: w finale 100 m prowadził od startu i po nawrocie miał wyraźną przewagę nad rywalami, by później jeszcze ją powiększyć i finiszować z czasem 2.18,60. Obrońcę tytułu, Antona Kola z Ukrainy, wyprzedził o niemal 9 sekund. Trzeci był Włoch Francesco Bettella. Jak to wyglądało z punktu widzenia zawodnika?

– Pamiętam ogromny stres przed wejściem do call roomu, pamiętam też, jak w call roomie udało mi się w końcu wyciszyć, oczyścić głowę, to jest najważniejsze, nad tym też pracowaliśmy z psychologiem, żebym był w stanie się przed startem wyluzować, skupić, zwizualizować sobie start, na nowo powtórzyć taktykę, jak ten start ma wyglądać, żeby wszystko w głowie było ułożone, żeby potem nic mnie w wodzie nie zaskoczyło – wspominał parę dni po starcie. – Pamiętam też jednak, że jak wchodziłem do wody, to dostałem kuksańca od jednego z rywali, gdy przepływałem przez jego tor, chociaż nie pamiętam, od którego. Delikatnie mnie to wybiło, ale kiedy usłyszałem komendę „na miejsca!”, było pełne skupienie. Zacząłem płynąć i potem… jedyne, co pamiętam, to światła na suficie, kiedy dopłynąłem i zobaczyłem wynik, że jestem z pierwszym czasem. Poczułem ogromne ciary… Cały stres zszedł mi z ramion. To była ulga i niesamowita radość.

Z kolei dystans 50 m Kamil zaczął bardzo mocno, po pewnym czasie wychodząc na prowadzenie. Nie oddał go do końca, powiększając jeszcze przewagę. Skończył z czasem 1.07,34, przed Iyadem Shalabim z Izraela i Włochem Francesco Bettellą.

– „Pięćdziesiątka” to jest królewski dystans – przyznał Kamil Otowski. – Tutaj nie ma kalkulacji. Wchodzi się do wody i „idzie na pełny zycher”. Nie czułem się najlepiej na tej „pięćdziesiątce” pod względem fizycznym, ponieważ zaczęło mnie rozkładać delikatne przeziębienie i prawdopodobnie płynąłem z małą gorączką. Nie mogłem więc kalkulować, bo gdybym zaczął, to mogło się to różnie skończyć. Zwłaszcza że już z odtworzenia widziałem, że mój rywal z Izraela na pierwszych 20 metrach ze mną wygrywał, więc całe szczęście, że byłem tak dobrze przygotowany do tych mistrzostw wydolnościowo, fizycznie, że nawet w takim kryzysowym momencie byłem w stanie go prześcignąć i dobić pierwszy do mety.

Upór i małe cuda

Znakomicie do mistrzostw w Manchesterze przygotował się też Jacek Czech (klasa S2).

– Ciężka praca przyniosła efekt, jestem z tego bardzo zadowolony i dumny, bo mogę się cieszyć zarówno z medali, jak i „życiówki”, a także biletu na igrzyska w Paryżu – mówił po zakończeniu zawodów.

Rzeczywiście, są powody do radości. Stuprocentowa skuteczność: trzy finały, trzy medale. Najpierw był brąz na dystansie 100 m stylem grzbietowym. Od początku rywali odsadził Brazylijczyk Gabriel dos Santos Araújo, który ostatecznie wygrał, czasem 1.55,34 bijąc rekord mistrzostw świata. Nasz zawodnik w połowie dystansu był drugi, płynąc niemal równo z Chilijczykiem Alberto Abarzą i Ukraińcem Romanem Bondarenko. W pewnym momencie reprezentant Chile zaczął odpływać, jednak Jacek Czech nie poddawał się i zabrakło niewiele, by dopadł go na ostatnich metrach. Nasz zawodnik musiał się jednak zadowolić brązowym medalem (czas: 2.07,04).

Srebro przyszło dzień później, na dystansie 200 m stylem dowolnym. Gabriel dos Santos Araújo znów od początku wyszedł na prowadzenie i ostatecznie wygrał z 21-sekundową przewagą. Jacek Czech stoczył jednak wspaniały pojedynek o drugie miejsce. Po pierwszych 50 metrach lepszy od Polaka był Ukrainiec Bondarenko, nasz zawodnik dopadł go jednak jeszcze przed drugim nawrotem i z czasem 4.22,96 zajął ostatecznie pewne drugie miejsce. Trzeci był ostatecznie Alberto Abarza z Chile.

Day 6 of the Allianz World Para Swimming Championships on the 5th August 2023 at Manchester Aquatics Centre in Manchester, England. Photo Credit: Sam Mellish / WPS

Dystans 200 m stylem dowolnym, zdaniem samego zawodnika, był najlepszym jego występem na mistrzostwach w Manchesterze. Udało mu się przecież pobić rekord życiowy. Natomiast najtrudniejsza była według niego ostatnia z konkurencji – 50 m stylem grzbietowym.

– W ciężkich dla mnie warunkach, przy dużym upale na basenie i sporej duszności, trzeba było pokonać te 50 metrów na pełnym gazie – opisał Jacek Czech. – Tak naprawdę ten plan zrealizowałem ja i Brazylijczyk, reszta rywali osłabła.

Rzeczywiście, Brazylijczyk Gabriel dos Santos Araújo ponownie szybko oddalał się od reszty zawodników, jednak od połowy basenu kontakt trzymał z nim już tylko Polak. Ostatecznie zwycięskiego zawodnika z Ameryki Południowej i drugiego na finiszu Polaka dzieliły nieco ponad 3 sekundy, natomiast kolejny rywal, Ukrainiec Bondarenko, był od Brazylijczyka gorszy o niemal 9,5 sek.

Trzy medale i pobity rekord życiowy – to niezwykłe osiągnięcia, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę wiek Jacka Czecha. Nieelegancko jest zaglądać w metrykę, ale nie o zaspokojenie niezdrowej ciekawości tu chodzi, lecz o podziw. Jacek ma 47 lat. Zaczynał pływacką karierę, gdy jego rywal z Brazylii był dwuletnim chłopcem. Upiera się jednak, że nie młodnieje.

– Wykorzystuję do maksimum swoje możliwości, szanse i mam w sobie niesamowitą determinację, upór, ale myślę też, że w moim życiu dzieją się małe cuda. Bóg zsyła mi dobrych ludzi, którzy mnie wspierają i tam, gdzie jedne drzwi się przede mną zamykają, otwierają się nowe – podkreślił. – Ja daję z siebie wszystko, w stu procentach. Przez ostatnie 2-3 lata naprawdę ciężko trenowałem. Na pewno zrobię wszystko, żeby pływać na najwyższym poziomie jak najdłużej.

Postawić „kropkę nad i”

Srebrny medal na 400 m stylem dowolnym (klasa S10) zdobyła Oliwia Jabłońska. Polka od początku płynęła w czołówce, na każdym nawrocie zajmowała drugą pozycję. Starała się dopaść Węgierkę Biankę Pap, jednak tego dnia było to niemożliwe. Polka zakończyła z czasem 4.38,57, pięć sekund za zwyciężczynią. Powtórzyła w ten sposób swój wynik z poprzednich mistrzostw świata, wtedy także lepsza okazała się Węgierka Pap.

autor zdjęcia: Przemysław Czech

Na tym samym dystansie (także klasa S10) brązowy medal padł łupem Alana Ogorzałka. Po pierwszym nawrocie nasz reprezentant zajmował trzecią pozycję. Później spadł na piątą, jednak w połowie dystansu odzyskał trzecie miejsce, a nawet zaczął gonić prowadzących: Włocha Stefano Raimondiego i Holendra Basa Takkena. Ostatecznie zawodnicy w takiej kolejności zakończyli rywalizację.

autor zdjęcia: Przemysław Czech

Z dwoma złotymi, trzema srebrnymi i dwoma brązowymi krążkami Polska zajęła 16. miejsce w tabeli medalowej. Wygrała reprezentacja Włoch (26 złotych medali, 15 srebrnych i 11 brązowych), przed Ukrainą (bilans: 20-13-22) i Chinami (18-20-13).

– Jestem bardzo zadowolona z wyniku końcowego – podsumowała Beata Pożarowszczyk-Kuczko, trenerka główna kadry narodowej w parapływaniu. – Jestem też zadowolona z przyjętego przez nas procesu kwalifikacji, bo na mistrzostwa nie pojechały osoby z przypadku, tylko każdy z dziesięciorga zawodników skończył co najmniej na miejscu w finale.

Prócz medalistów, w Manchesterze solidnie zaprezentowali się także: Joanna Mendak (m.in. czwarta na 100 m stylem motylkowym w klasie S13), Anna Płoszyńska (m.in. szósta na 100 m stylem klasycznym w klasie SB4), Michał Golus (m.in. piąty na 50 m stylem dowolnym i 100 m stylem motylkowym w klasie S8), Igor Hrehorowicz (m.in. szósty na 200 m stylem zmiennym w klasie SM9), Krzysztof Lechniak (m.in. szósty na 100 i 200 m stylem dowolnym w klasie S3) oraz Wojciech Makowski (m.in. siódmy na 100 m stylem grzbietowym w klasie S11).

Beata Pożarowszczyk-Kuczko podkreśliła, że u wielu zawodników wciąż są rezerwy, jest więc nad czym pracować.

– Świat nie śpi – dodała trenerka kadry. – Mam wrażenie, że gonimy ten pociąg, ale jeszcze trochę nam brakuje.

Istotna jest też znakomita atmosfera, jaką udało się wytworzyć w kadrze, a która także ma przełożenie na coraz lepsze wyniki. Zawodnicy dopingują się wzajemnie, a naszej drużyny trudno nie zauważyć na trybunach.

– To dla mnie priorytet, żeby ta grupa fajnie funkcjonowała i czuła, że ma wsparcie sztabu – podkreśliła Beata Pożarowszczyk-Kuczko. – A my naprawdę w sztabie bardzo się lubimy i wspieramy. Zaryzykuję stwierdzenie, że czasami rozumiemy się bez słów. To jest ważne, bo jak zawodnicy dostaną wsparcie od nas i poprą to dobrą, codzienną pracą na treningach, to tę „kropkę nad i” w pewnym momencie postawimy.

autor zdjęcia: Przemysław Czech
zawsze i wszędzie #KibicujemyParaolimpijczykom

Materiały Wideo z Paralekkoatletycznych MŚ w Paryżu

Maciej Lepiato po zdobyciu złotego medalu paralekkoatletycznych Mistrzostw Świata w skoku wzwyż T64

Barbara Bieganowska-Zając po zdobyciu złotego medalu paralekkoatletycznych MŚ w biegu na 1500 metrów T20

Karolina Kucharczyk po zdobyciu złotego medalu paralekkoatletycznych Mistrzostw Świata w skoku w dal T20

Róża Kozakowska po zdobyciu złotego medalu paralekkoatletycznych Mistrzostw Świata w rzucie maczugą F32

Renata Śliwińska po zdobyciu złotego medalu paralekkoatletycznych Mistrzostw Świata, w pchnięciu kulą F40

Aleksander Kossakowski i Krzysztof Wasilewski po zdobyciu brązowego medalu paralekkoatletycznych Mistrzostw Świata w biegu na 1500metrów T11

RAPORT Z PARYŻA. PARALEKKOATLECI GOTOWI NA WALKĘ O MEDALE I PARALIMPIJSKIE KWALIFIKACJE

#KibicujemyParalekkoatletom

Złoto i rekord świata Renaty Śliwińskiej! Polacy wracają z mistrzostw świata w Paryżu z 14 medalami

17 lipca, ostatniego dnia Paralekkoatletycznych Mistrzostw Świata, Renata Śliwińska zdobyła złoty medal, wynikiem 9,21 m bijąc przy okazji rekord świata w pchnięciu kulą (F40). Polska w klasyfikacji medalowej zawodów zajęła wysokie, 10. miejsce z pięcioma złotymi, sześcioma srebrnymi i trzema brązowymi krążkami.

– Jak co roku, chciałoby się nie tylko zdobyć medal, ale też ustanowić rekord świata – mówiła tuż przed wylotem do Paryża Renata Śliwińska.

Ponownie okazało się, że chcieć to móc. Polka nie miała sobie równych w finale pchnięcia kulą (F40).

– W końcu złoto! – nie kryła szczęścia. – Raja Jebali w Dubaju mnie „przepchała” o jeden centymetr, tutaj już jej dużo do mnie brakowało. Jest złoty medal, okraszony rekordem świata. Tylko się cieszyć!

Faktycznie, na mistrzostwach świata w 2019 r. w Dubaju Tunezyjka Raja Jebali była lepsza dosłownie o centymetr. Renata Śliwińska miała więc rachunki do wyrównania. Kolejne lata pokazały, że rywalki nie będą miały z Polką lekko. Mistrzostwo paralimpijskie w Tokio nasza reprezentantka zdobyła z ogromną przewagą, a w czerwcu 2022 r. ustanowiła rekord świata wynikiem 9,20 m.

W Paryżu już w pierwszej próbie Renata pokazała, że jest w formie. 8,89 m dało jej prowadzenie w konkursie, natomiast rywalka z Tunezji spaliła swoją próbę. Rekordowe okazało się drugie pchnięcie w wykonaniu Polki. Odległość 9,21 m oznaczała nowy rekord świata, o centymetr lepszy od poprzedniego.

Na Renatę nie było mocnych już do końca konkursu. Tunezyjka w najlepszej, szóstej próbie osiągnęła rezultat 8,82 m. Zajęła jednak ostatecznie trzecie miejsce. Na drugie w przedostatniej próbie awansowała Lauritta Onye z Nigerii, która pchnęła 9,02 m.

To pierwszy tytuł mistrzyni świata w karierze Renaty. Wcześniej dwa razy była wicemistrzynią. Ma też złoty medal Igrzysk Paralimpijskich w Tokio. Spełnia dziecięce marzenia.

– Sport jest moją ogromną pasją od zawsze – podkreśla. – Zawsze byłam takim żywiołowym dzieckiem…

Jako mała dziewczynka grała z chłopakami na podwórku w Skwierzynie. Pasjami oglądała sport w telewizji. To jednak rehabilitant babci, sparaliżowanej po wylewie, którą opiekowała się w domu, opowiedział o niej trenerowi Zbigniewowi Lewkowiczowi. Obecny trener kadry paralekkoatletów znany jest z tego, że w okolicach Gorzowa Wielkopolskiego nie umknie mu żadna utalentowana osoba z niepełnosprawnością.

– Zrobiłem jej test rzutu piłką palantową – rzuciła prawie 50 m, więcej niż studenci AWF. Wiedziałem, że to czysty talent – opowiadał trener Lewkowicz po igrzyskach w Tokio.

Renata nie od razu polubiła kulę, podobnie jak dysk i oszczep. Jednak już po dwóch miesiącach treningów zdobyła dwa złote medale mistrzostw Europy, potem był wyjazd na igrzyska do Rio. Dalej już poszło.

– Po prostu to kocham – mówi dziś. – Nie robię tego dla popularności, sławy czy pieniędzy. Po prostu robię to dla siebie, bo kocham to, co robię, i robię to, co kocham. A jeżeli robisz to, co lubisz, to nie czujesz, jakbyś był w pracy i przy okazji jeszcze sprawia ci to ogromną radość.

Mimo sukcesów, Renata wciąż jest ich głodna.

– W przyszłym roku będą tutaj igrzyska paralimpijskie, więc trzeba będzie obronić tytuł mistrzowski i może, jak się uda, znów pobić rekord świata – zapowiada.

2023.07.17 Paryż World Para Athletics Championships – Paris’23 fot. Bartłomiej Zborowski

Niezwykłe doświadczenie

Ostatniego dnia mistrzostw piąte i szóste miejsce w finale biegu na 100 m (T35) zajęły Ingrid Renecka i Jagoda Kibil. Ingrid świetnie wystartowała i do końca walczyła o jak najlepszą pozycję. Wyrwała piąte miejsce, osiągając czas 15,77.

– To na pewno niezwykłe doświadczenie. To jest coś pięknego. Być tutaj to spełnienie moich marzeń. Jestem zadowolona – mówiła na mecie. – Może słychać w moim głosie chorobę, bo niedawno się przeziębiłam, ale dla chcącego nic trudnego, wszystko się da. Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni!

Także Jagoda, mimo słabszego startu, na metę wpadła ostatecznie na szóstej pozycji (z czasem 15,80), tuż za koleżanką z reprezentacji.

– Jestem z siebie zadowolona, bo jeśli ktoś by mi pół roku temu powiedział, że złamię 16 sekund na 100 metrów, to bym mu powiedziała, że… zgłupiał – stwierdziła. – Ja się naprawdę cieszę, że tu jestem i że udało mi się zaprezentować z dobrej strony. Jestem z siebie po prostu w stu procentach zadowolona.

Finałowy bieg wygrały dwie Chinki – Zhou Xia (13,64) przed Guo Qianqian (14,01), a trzecia była Brytyjka Maria Lyle (14,76).

2023.07.17 Paryż World Para Athletics Championships – Paris’23 fot. Bartłomiej Zborowski

Porażki są częścią sukcesu

Szóste miejsce w finale pchnięcia kulą (F33) zajął Michał Głąb. W swojej najlepszej próbie osiągnął wynik 9,65 m. Wygrał Marokańczyk Zakariae Derhem (11,91), drugi był Giuseppe Campoccio z Włoch (11,42), a trzeci Chorwat Deni Cerni (11,08).

2023.07.17 Paryż World Para Athletics Championships – Paris’23 fot. Bartłomiej Zborowski

Ze swojego startu w pchnięciu kulą (F34) nie był zadowolony Tomasz Paulinski. Finał zakończył na ósmym miejscu z wynikiem 10,22 m. Wygrał Ahmad Hindi z Jordanii (11,69), o centymetr przed Kolumbijczykiem Mauricio Valencią. Trzecie miejsce zajął Hadi Kaeidi z Iranu (11,35).

– Konkurs był mocny. Brakowało mi trochę – mówił zrezygnowany Tomasz Paulinski. – Powiem szczerze, że jestem strasznie rozczarowany. Mam nadzieję, że nie zawiodłem kibiców. Ale tak się czuję, że zawiodłem… Cóż, porażki też muszą być, bo są częścią sukcesu tak naprawdę. Teraz najważniejsze zdrowie i przygotowania do przyszłego sezonu.

2023.07.17 Paryż World Para Athletics Championships – Paris’23 fot. Bartłomiej Zborowski

Ból wygrał z chęcią walki

Po swoim finałowym biegu na 100 m (T47) nie był też zadowolony Michał Derus. Dwukrotnego wicemistrza paralimpijskiego na tym dystansie pokonał własny organizm.

– Niestety, po raz pierwszy ból wygrał z moją chęcią walki, ale po prostu musiałem odpuścić, nie było innej możliwości – mówił po biegu finałowym. – Ból uniemożliwiał mi zrobienie czegokolwiek. Tak naprawdę zastanawiałem się już przed eliminacjami, czy po prostu nie zrezygnować, jednak zdecydowałem się wyjść na start, pobiec jak najmniejszym kosztem, tak żeby się dostać do finału. Troszkę tam „przyszarżowałem”, ale udało się dostać, natomiast teraz, przed rozgrzewką, czułem, że nie jestem w stanie biec na swoim poziomie.

W finale Michał Derus szybko odpuścił rywalizację i bardziej starał się po prostu ukończyć bieg, niż walczyć o dobre miejsce. Wygrał Brazylijczyk Petrucio Ferreira (10,37) przed swoim rodakiem Jose Martinsem (10,73) i Brytyjczykiem Kevinem Santosem (10,85). W swojej normalnej dyspozycji nasz reprezentant mógł więc z powodzeniem walczyć o podium, nie ma również kwalifikacji na przyszłoroczne igrzyska w Paryżu.

– Myślałem, że przyszłoroczne mistrzostwa świata w maju, które odbędą się w Kobe, będą jedynie opcją, a niestety wychodzi na to, że ten start będzie wymagany, by powalczyć o tę kwalifikację – mówił Michał Derus. – Cóż, teraz przede wszystkim trzeba pomyśleć o zdrowiu. Wyleczyć kontuzję i doprowadzić się do stanu, który umożliwi normalne trenowanie.

2023.07.17 Paryż World Para Athletics Championships – Paris’23 fot. Bartłomiej Zborowski

Teraz tylko trenować

Do finału 200 m (T47) nie udało się awansować Agacie Krzywdzińskiej i Agacie Gałan. Bliżej była druga z zawodniczek, która w swoim biegu eliminacyjnym zajęła czwarte miejsce (wynik: 27,61) i zabrakło jej 0,6 sek., by awansować z czasem.

– Zaczynałam mistrzostwa od mojego głównego startu na 400 metrów – mówiła po biegu Agata Gałan, podsumowując swój udział w paryskich zawodach. – Wydaje mi się, że dobrze sobie poradziłam ze stresem i pobiegłam bardzo blisko rekordu życiowego, więc na pewno jestem zadowolona. Teraz poszło trochę gorzej, ale i tak myślę, że jak na pierwszy raz było okej.

2023.07.17 Paryż World Para Athletics Championships – Paris’23 fot. Bartłomiej Zborowski

Agata Krzywdzińska w swoim biegu eliminacyjnym zajęła ostatnie miejsce, z wynikiem 28,27. Wcześniej startowała też na dystansach 100 i 400 metrów. Choć ani razu nie udało się jej awansować do finału, swojego występu na mistrzostwach nie ocenia negatywnie.

– Uważam, że jak na debiut, mój występ był jak najbardziej udany – stwierdziła. – Pierwsze mistrzostwa świata za mną, teraz tylko dalej trenować.

2023.07.17 Paryż World Para Athletics Championships – Paris’23 fot. Bartłomiej Zborowski

Byliśmy dobrze przygotowani

Ostatecznie Polska zajęła 10. miejsce w klasyfikacji medalowej Paralekkoatletycznych Mistrzostw Świata w Paryżu, przywożąc do kraju pięć złotych medali, sześć srebrnych i trzy brązowe.

Klasyfikację wygrały Chiny, zdobywając po 16 złotych i srebrnych medali oraz 13 brązowych. Na drugim miejscu uplasowała się Brazylia (14 złotych medali, 13 srebrnych i 20 brązowych), a trzecie miejsce należało do USA (10 złotych medali, 14 srebrnych i 15 brązowych).

– Zajęcie 10. miejsca w klasyfikacji medalowej świadczy o tym, że byliśmy dobrze przygotowani – podsumował Zbigniew Lewkowicz, trener główny kadry lekkoatletów. – Wyniki też są na bardzo dobrym poziomie. Wiadomo, że zawsze by się chciało lepiej. Jeśli miałbym obiektywnie oceniać, to trochę mało mamy miejsc kwalifikacyjnych do igrzysk w Paryżu. Cztery lata temu, przed Tokio, mieliśmy ich 20, teraz mamy 17, więc o trzy mniej, a na każdym kolejnym etapie coraz ciężej będzie te kwalifikacje zdobyć.

Na mistrzostwach świata w Paryżu kwalifikacja dla kraju na przyszłoroczne igrzyska przysługiwała za zdobycie medalu lub zajęcie czwartego miejsca. Co jednak istotne, czołowi zawodnicy nie zawiedli, pokazało się kilkoro młodych.

– Musimy wyróżnić Renię Śliwińską, która ostatniego dnia pokazała jakość. Rekord świata, złoty medal… Myślę, że to najjaśniejszy punkt naszej reprezentacji – podkreślił Marcel Jarosławski, kierownik reprezentacji na mistrzostwa świata. – Dobrze pokazała się Faustyna Kotłowska, zawsze możemy liczyć na Lucynę Kornobys, która też medal zdobyła. Myślę, że z dobrej strony pokazali się też młodzi zawodnicy. Bardzo dobry występ Kuby Mirosława, Ingrid Reneckiej. Myślę, że to są nazwiska, które w perspektywie kilkunastu najbliższych lat jeszcze często będziemy słyszeć.

Polscy medaliści

Medale dla Polski podczas Paralekkoatletycznych Mistrzostw Świata w Paryżu zdobyli:

Złote

  • Barbara Bieganowska-Zając (1500 m, klasa T20)
  • Róża Kozakowska (rzut maczugą, F32)
  • Karolina Kucharczyk (skok w dal, T20)
  • Renata Śliwińska (pchnięcie kulą, F40)
  • Maciej Lepiato (skok wzwyż, T64)

Srebrne

  • Magdalena Andruszkiewicz (100 m, T72)
  • Lucyna Kornobys (pchnięcie kulą, F34)
  • Faustyna Kotłowska (rzut dyskiem, F64)
  • Piotr Kosewicz (rzut dyskiem, F52)
  • Michał Kotkowski (400 m, T37)
  • Lech Stoltman (pchnięcie kulą, F55)

Brązowe

  • Joanna Oleksiuk (pchnięcie kulą, F33)
  • Aleksander Kossakowski z przewodnikiem Krzysztofem Wasilewskim (1500 m, T11)
  • Łukasz Mamczarz (skok wzwyż, T63)

**

Wyjazd na Mistrzostwa Świata w Paralekkoatletyce został dofinansowany ze środków Ministerstwa Sportu i Turystyki.

#KibicujemyParalekkoatletom