Podczas Gali Mistrzów Sportu 85.Plebiscytu Przeglądu Sportowego i Telewizji Polsat Lucyna Kornobys została ogłoszona Sportowcem bez Barier 2019 roku. Zeszłoroczna mistrzyni i rekordzistka świata w pchnięciu kulą i brązowa medalistka w rzucie oszczepem odebrała statuetkę Czempiona z rąk legendarnego kulomiota Tomasza Majewskiego. Rozmawiała z nią rzeczniczka Polskiego Komitetu Paraolimpijskiego Paulina Malinowska-Kowalczyk.
Lucyna Kornobys, mówimy otwarcie, to Sportowiec bez barier 2019 w 85. Plebiscycie Przeglądu Sportowego i telewizji Polsat. Moja droga, statuetka Czempiona jest w twoich rękach. Jak to jest mieć ją w dłoniach?
Nie spodziewałam się tego. Jestem „mega” szczęśliwa, nie umiem nawet określić, jak duża jest radość w moim sercu. Cieszę się, bo to pokazuje, że ciężka praca popłaca. Wokół siebie mam bardzo dużo ludzi, którzy mnie wspierają. Dzięki nim łatwiej iść przez życie, łatwiej mi jest walczyć z trudnościami, łatwiej pokonywać każdą barierę, łatwiej zdobywać medale, bo wiem, że robię to dla siebie oraz innych.
Jak się czujesz, będąc na balu w takim niezwykłym towarzystwie najlepszych sportowców z Polski?
Powiem szczerze, zostałam przeogromnie wyróżniona! Bardzo się cieszę, że mogę być tutaj z osobami, które również ciężko pracują i też doceniają sport osób z niepełnosprawnościami. Nie umiem opisać tej satysfakcji z tego, że mogę pochwalić się wynikami w tak dużym gronie. Cała Polska zobaczyła moje wyniki, moją ciężką pracę i bardziej zadowolonym z siebie i dumnym już być nie można.
Osoba wręczająca ci nagrodę była nieprzypadkowa. Myślę, że gdy wszyscy zobaczyli na scenie Tomasza Majewskiego wiedzieli, że to ty dostaniesz Czempiona. Można powiedzieć: twój brat po kądzieli, jeśli chodzi o dyscyplinę.
Tomek Majewski był moim bożyszczem, kiedy uprawiał pchnięcie kulą. Nadal bardzo go cenię. Uważam, że bardzo dużo osiągnął i z niego brałam przykład. Cieszę się ogromnie, że to właśnie on wręczał mi tę statuetkę. Nie da się ukryć, jeśli z rąk idola odbiera się tak ważne wyróżnienie, to większego nie można sobie wymarzyć. Jak już zobaczyłam Tomasza Majewskiego (gdy wyszedł na scenę ze statuetką – przyp.red.) to serducho tak mi mocno biło i modliłam się, żeby tylko podjechać pod tę górkę, żeby się czasami nie wywrócić, by gafy nie strzelić – mówiłam sobie.
To jest ogromny stres, bo wszystko jest na żywo. A słowa, które wypowiadamy nie zawsze są takie, jak byśmy chcieli. Próbowałam sobie wcześniej przygotować przemówienie, ale oczywiście połowę pozapominałam. Ta nagroda jest uhonorowaniem mojej 10-letniej pracy. Bliscy widzą jak ciężko pracuję. Sąsiedzi także. Wszyscy się dziwią, że chodzę na treningi nawet wtedy, gdy pada deszcz. Tak trzeba i to pokazuje, że efekty mojej pracy zostały teraz docenione. Ja się czuję naprawdę „mega” spełnionym sportowcem. Oby w Tokio (na igrzyskach paraolimpijskich – przyp.red) udało się zdobyć ten mój upragniony złoty medal i… mogę iść na tak zwaną przysłowiową emeryturę. Bo już osiągnę wszystko, czego sobie sportowiec życzy.
Życie sportowca w 2020 roku, to w przypadku Lucyny Kornobys…
…przede wszystkim przygotowania do igrzysk paraolimpijskich w Tokio. Marzą mi się medale, nie będę ukrywać. Jak mi tak dobrze poszło w Dubaju w rzucie oszczepie (podczas mistrzostw świata brąz w tej konkurencji – przyp.red.), to biorąc pod uwagę, że w styczniu będę trenować z Marią Andrejczyk (czwartą zawodniczką igrzysk olimpijskich w Rio de Janerio w 2016 roku – przyp.red.), liczę, że odpowiednio się przygotuje. W pchnięciu kulą idzie mi bardzo dobrze.
Plan minimum na Tokio?
Przynajmniej złoty medal w kuli.
A maksimum?
Brąz w oszczepie, złoto w kuli i w obydwu konkurencjach rekordy świata.
To tego ci bardzo życzymy w nowym roku. Bardzo dziękuję za rozmowę!
Dziękuję.