Trzy medale – to dorobek reprezentantów Polski podczas trzeciego dnia Mistrzostw Świata w Szermierce na Wózkach, które od 3 do 8 października 2023 r. odbywają się we włoskim Terni.
Wicemistrzem świata w szabli kat. B został Adrian Castro. Przyznaje, że lekko nie było. Po kolei trafiał na zawodników, których wolałby uniknąć.
– To była najtrudniejsza droga z możliwych – podkreśla.
Potwierdzeniem tych słów niech będzie fakt, że spośród 31 uczestników wszyscy rywale naszego zawodnika zakończyli turniej w pierwszej siódemce.
Adrian Castro zaczynał od 1/8 finału, gdzie trafił na mocnego Chińczyka Zhanga Jie.
– Walka o „ósemkę” była chyba najtrudniejsza w całym turnieju, trudniejsza nawet niż finał – zaznacza. – Mimo że wygrywałem w pewnym momencie 14:7, to walka skończyła się dopiero wynikiem 15:14 dla mnie. Mocno się nagłowiłem, nacierpiałem się w tym meczu niemiłosiernie, ale udało się wygrać, z czego bardzo się cieszę.
Castro podkreśla, że po tej walce zeszło z niego ciśnienie. Dlatego Francuz Marc-André Cratère nie stanowił potężnej przeszkody – spotkanie skończyło się wynikiem 15:8. Trudniej było z mocnym Grekiem Panagiotisem Triantafyllou, jednak rezultat 15:10 dał naszemu zawodnikowi awans do finału. Tam czekał stary znajomy, Chińczyk Feng Yanke.
– Po cichu liczyłem, że tym razem sobie poradzę z moim odwiecznym rywalem – opowiada Castro. – Zwykle z nim wygrywałem, ale przychodzą te najważniejsze imprezy i gdzieś te walki „gubię”. Tak samo było w Tokio, gdzie przegrałem z nim walkę finałową.
Niestety, także i tym razem nie udało się Polakowi zdobyć złotego medalu.
– Przespałem początek walki – tłumaczy. – Zacząłem wynikiem 2:8 w pierwszej połówce walki, później było 3:10, więc jeśli walcząc do 15 trafień zaczyna się od takich wyników, to równie dobrze można się spakować i iść do domu. Ale zdjąłem maskę, przemyślałem to wszystko, zebrałem się w sobie i udało mi się jeszcze wyciągnąć na 14:13 dla mnie. Walka nagle zaczęła mieć inne oblicze, walczyłem tak, jak powinienem był walczyć od początku, tylko znów pojawił się moment dekoncentracji albo jakiegoś rozluźnienia, walki nie zamknąłem i przegrałem 14:15.
Za niecały rok igrzyska w Paryżu. Może do trzech razy sztuka?
Grek dwa razy
Brązowy medal w tej samej kategorii zdobył Michał Dąbrowski. Dwie pierwsze walki poszły gładko. Polak pokonał 15:5 Włocha Davide’a Costiego i 15:2 Amerykanina Noaha Hanssena. W 1/8 finału czekał Grek Panagiotis Triantafyllou (z którym później walczył Adrian Castro). Dąbrowski przegrał 11:15.
– Walka była do wygrania, po prostu źle zacząłem ten mecz – wyjaśnia. – Źle „czytałem”, nie walczyłem z nim ze 2,5 roku i inaczej zapamiętałem walkę z nim. No i początek meczu przespałem. Trochę pecha, trochę przypadku i jak się wszystko zsumowało, zrobiła się nerwówka i ciężko było obronić. Dopiero po przerwie przemyślałem sprawę i zaczęło wychodzić, ale jednak zabrakło czasu na odrobienie wyniku.
Porażka nie kończyła turnieju. Michał Dąbrowski miał możliwość walki o brąz poprzez repasaże. Wykorzystał ją. Pokonał kolejno dwóch Francuzów: Maxime’a Valeta (15:11) oraz Marca-André Cratère’a (15:5) i w walce o brąz… ponownie wpadł na Greka Triantafyllou. Tym razem wyglądało to zupełnie inaczej. Skończyło się wynikiem 15:9 i brązowym medalem dla Polaka.
– Pierwszą walkę przespałem, zanim się zebrałem, to troszeczkę zabrakło czasu, żeby nadrobić, a w drugiej walce w sumie już wiedziałem, jak ona ma wyglądać i poszło lepiej – podsumowuje nasz reprezentant.
Z piekła do nieba
Trzeciego dnia mistrzostw świata brązowy medal zdobyła także Marta Fidrych. Zmagania w szpadzie kat. A rozpoczęła od pokonania 15:7 reprezentantki gospodarzy Rebekki D’Agostino. Następnie wyższość Polki musiała uznać Aphinya Thongdaeng z Tajlandii (15:9). W ćwierćfinale lepsza od naszej reprezentantki okazała się jednak Yu Chui Yee z Hongkongu. Pojedynek zakończył się wynikiem 13:15.
– Ta walka była bardzo wyrównana – opowiada Marta Fidrych. – Przez cały czas wymieniałyśmy się prowadzeniem, raz ja, raz ona, raz remis, i tak właściwie przez całą walkę. Wymagała dużo kombinacji na pewno, wielu różnych zmian tempa, strategii, bo ona zmieniała, więc i ja musiałam zmieniać. Tak naprawdę mało zabrakło, więc żal po tej walce był bardzo duży, ale taki jest sport.
Naszej reprezentantce udało się zmobilizować na kolejne walki, trafiła bowiem do drabinki repasażowej – dla tych, którzy odpadli z walki o mistrzostwo świata. Najpierw pokonała Brytyjkę Gemmę Collis 15:10, potem Jewheniję Breus z Ukrainy 15:8, natomiast walka o brąz z Hiszpanką Judith Rodriguez Menendez zakończyła się niewielkim zwycięstwem Polki 15:14.
– To była dosyć ciężka walka, bo też nigdy nie walczyłam z tą przeciwniczką, jakoś nie spotykałyśmy się – opowiada Marta Fidrych. – Ona ma bardzo dobre warunki fizyczne, bo jest wyższa ode mnie, ale tutaj zaważyły detale na moją korzyść, przeciwnie niż w przypadku meczu z zawodniczką z Hongkongu. Ja popełniłam mniej błędów, byłam skuteczniejsza i może bardziej pewna zwycięstwa.
Droga do medalu była więc niezwykle złożona.
– Jakbym mój występ miała jednym zdaniem określić, to powiedziałabym: z piekła do nieba. Dzięki temu, że jest system repasażowy, to mogłam „od kuchni” sięgnąć po ten brązowy medal – tłumaczy nasza reprezentantka. – Ten medal to duży krok w stronę Paryża, a wiadomo, że jest to celem nadrzędnym każdego sportowca. To też na pewno duża satysfakcja z tego, co udało mi się wypracować przez ostatnie dwa lata z nowymi trenerami, Sebastianem Gierdojciem i Wojciechem Ryczkiem, ze świetną ekipą, którą udało mi się zbudować w bardzo krótkim czasie. To taka nagroda za te nasze ciężkie dwa lata pracy.
Drużyny poza podium
W szpadzie kat. A startowała także Kinga Dróżdż, która we Włoszech zdobyła już mistrzostwo świata w szabli indywidualnie i brąz z drużyną. Tym razem nie przebrnęła 1/8 finału i ostatecznie została sklasyfikowana na 14. miejscu.
W szpadzie kat. B Sara Rogowska zajęła miejsce 10., Karolina Strawińska 11., Jadwiga Pacek 20., a Patrycja Haręza 23.
Prócz medalistów, w szabli kat. B startował też Adam Jabłoński, który zajął 16. miejsce. Z kolei w kat. A Michał Siatkowski był 12., a Rafał Ziomek 22.
Następnego dnia walczyły drużyny. Nasze szpadzistki w pierwszym meczu nieznacznie 41:45 przegrały z Chinkami – późniejszymi mistrzyniami. Po kolejnej porażce 42:45 z Koreą Płd. i zwycięstwie 45:29 nad Włoszkami Polki zajęły ostatecznie 7. miejsce.
Z kolei szabliści w 1/4 finału przegrali 41:45 z gospodarzami, Włochami. Pokonując następnie rywali z Tajlandii 45:34 zajęli ostatecznie 5. miejsce.